
Dziś przybywam z kolejną recenzją maseczek koreańskich, a tym razem zdecydowałam się na wypróbowanie nowości na naszym rynku, czyli produktów z serii Alligator, dystrybuowanych przez WOWcosme.
W skład mojego zestawu weszły 3 maseczki o różnych właściwościach: wyrównująca koloryt, odświeżająco-oczyszczająca oraz nawilżająca. Paczkę dostałam w mikołajki, a że byłam bardzo ciekawa masek, niemal od razu zabrałam się do testowania i zużywałam jedną co tydzień :>.
Zapraszam na moją opinię :).
Opakowania są oczywiście w standardowej formie i rozmiarze dla tego typu produktów - prostokątne saszetki z nadrukiem.
W tym wypadku wzór skóry krokodyla w różnych barwach ewidentnie przyciąga uwagę i zachęca do wypróbowania.
Każda z maseczek ma 5ml i kosztuje 16zł.
Seria Alligator zawdzięcza swoją nazwę olejowi z krokodyla w składzie.
Wewnątrz opakowań skrywają się maseczki z naturalnej tkaniny celulozowej z otworami na oczy oraz usta.
ps. maseczka na poniższym zdjęciu oczywiście już po użyciu ;). Po prostu zwilżyłam ją wodą, aby pokazać jak wygląda.
Na szczególną uwagę zasługuje tu fakt nasączenia tych maseczek, ponieważ jest ono naprawdę niesamowite.
Maseczka stwarza wrażenie wyjątkowo mokrej głównie za sprawą żelowej konsystencji esencji, którą została nawilżona. Dodam, że taka forma produktu jest też łatwiejsza w stosowaniu, ponieważ nie ma obawy o to, że się nią zalejemy, jeśli niefortunnie przechylimy opakowanie.
Podczas pierwszego użycia poczułam się jakbym wyciągała szmatkę z miski pełnej kisielu - takie miałam skojarzenie no co :P
Przyznam się Wam, że w pierwszej chwili pomyślałam nawet, że to lekko obrzydliwe, takie obślizgłe coś, jednak szybko się przekonałam do tej formy, a przy kolejnych aplikacjach coraz bardziej ją doceniałam, ze względu na łatwość użycia i to jak dobrze przylega do twarzy.
Aby maseczki się nie sklejały, w każdej z nich jest umieszczona swojego rodzaju foliowa przekładka, która znacznie ułatwia sprawę rozkładania płachty tuż po wyjęciu z opakowania.
Na samej maseczce esencji jest tak dużo, że podczas jej dociskania do twarzy spora ilość znajduje się też na dłoniach, dzięki czemu mogłam rozprowadzić jej nadmiar po szyi oraz dekolcie, a mimo wszystko wewnątrz opakowania nadal pozostało jeszcze trochę drogocennej substancji, którą możemy sobie wklepywać w dowolne części ciała ;).
Każda z masek została też wyposażona w dodatkową ulotkę informacyjną w języku polskim, dzięki czemu nie musimy się zastanawiać, z jakim produktem mamy do czynienia.
Bardzo mi się podoba to rozwiązanie :)
Wydaje mi się, że to najlepszy wybór, bo najpierw dobrze jest oczyścić skórę, a później ją nawilżać i wyrównywać koloryt. Uznałam też, że jeśli by mnie po niej faktycznie oczyściło (czytaj - zsypało), to zawsze pozostaną 2 maseczki, które być może złagodzą ten stan :D. Taka moja kobieca logika i przygotowywanie się na najgorsze hihi.
W skład mojego zestawu weszły 3 maseczki o różnych właściwościach: wyrównująca koloryt, odświeżająco-oczyszczająca oraz nawilżająca. Paczkę dostałam w mikołajki, a że byłam bardzo ciekawa masek, niemal od razu zabrałam się do testowania i zużywałam jedną co tydzień :>.
Zapraszam na moją opinię :).

Zacznę od wymiany cech wspólnych, dla wszystkich 3 maseczek.
Opakowania są oczywiście w standardowej formie i rozmiarze dla tego typu produktów - prostokątne saszetki z nadrukiem.
W tym wypadku wzór skóry krokodyla w różnych barwach ewidentnie przyciąga uwagę i zachęca do wypróbowania.
Każda z maseczek ma 5ml i kosztuje 16zł.
Seria Alligator zawdzięcza swoją nazwę olejowi z krokodyla w składzie.
Wewnątrz opakowań skrywają się maseczki z naturalnej tkaniny celulozowej z otworami na oczy oraz usta.
ps. maseczka na poniższym zdjęciu oczywiście już po użyciu ;). Po prostu zwilżyłam ją wodą, aby pokazać jak wygląda.
Na szczególną uwagę zasługuje tu fakt nasączenia tych maseczek, ponieważ jest ono naprawdę niesamowite.
Maseczka stwarza wrażenie wyjątkowo mokrej głównie za sprawą żelowej konsystencji esencji, którą została nawilżona. Dodam, że taka forma produktu jest też łatwiejsza w stosowaniu, ponieważ nie ma obawy o to, że się nią zalejemy, jeśli niefortunnie przechylimy opakowanie.
Podczas pierwszego użycia poczułam się jakbym wyciągała szmatkę z miski pełnej kisielu - takie miałam skojarzenie no co :P
Przyznam się Wam, że w pierwszej chwili pomyślałam nawet, że to lekko obrzydliwe, takie obślizgłe coś, jednak szybko się przekonałam do tej formy, a przy kolejnych aplikacjach coraz bardziej ją doceniałam, ze względu na łatwość użycia i to jak dobrze przylega do twarzy.
Aby maseczki się nie sklejały, w każdej z nich jest umieszczona swojego rodzaju foliowa przekładka, która znacznie ułatwia sprawę rozkładania płachty tuż po wyjęciu z opakowania.
Na samej maseczce esencji jest tak dużo, że podczas jej dociskania do twarzy spora ilość znajduje się też na dłoniach, dzięki czemu mogłam rozprowadzić jej nadmiar po szyi oraz dekolcie, a mimo wszystko wewnątrz opakowania nadal pozostało jeszcze trochę drogocennej substancji, którą możemy sobie wklepywać w dowolne części ciała ;).
Każda z masek została też wyposażona w dodatkową ulotkę informacyjną w języku polskim, dzięki czemu nie musimy się zastanawiać, z jakim produktem mamy do czynienia.
Bardzo mi się podoba to rozwiązanie :)

Na pierwszy ogień poszła czarna maseczka, czyli wersja odświeżająco-nawilżającą.
Wydaje mi się, że to najlepszy wybór, bo najpierw dobrze jest oczyścić skórę, a później ją nawilżać i wyrównywać koloryt. Uznałam też, że jeśli by mnie po niej faktycznie oczyściło (czytaj - zsypało), to zawsze pozostaną 2 maseczki, które być może złagodzą ten stan :D. Taka moja kobieca logika i przygotowywanie się na najgorsze hihi.
EFEKTY wg. producenta :
- • Oczyszczenie
- • Odświeżenie
- • Odżywienie
- • Nawilżenie
- • Naprężenie
Zapach
tej maseczki jest specyficzny i ziołowy. Przyznam się Wam, że osobiście
nie przepadam za ziołowymi zapachami, ale na szczęście nie jest on
bardzo intensywny i po nałożeniu na twarz przestałam go czuć, uff...
inaczej nie wiem, czy bym wytrzymała 15-20 minut ;).
Po usunięciu maski z twarzy, na skórze pozostaje jeszcze spora ilość produktu, który należy wklepać.
Maseczka zostawia swojego rodzaju powłoczkę (przypominającą żel/silikon) tak jakby nasza skóra była pokryta jakąś ochronną warstewką. Piszę o tym, ponieważ niektórym może to przeszkadzać, bo pomimo iż warstwa ta nie jest lepka czy nieprzyjemna, to jednak jest ewidentnie wyczuwalna.
Po usunięciu maski z twarzy, na skórze pozostaje jeszcze spora ilość produktu, który należy wklepać.
Maseczka zostawia swojego rodzaju powłoczkę (przypominającą żel/silikon) tak jakby nasza skóra była pokryta jakąś ochronną warstewką. Piszę o tym, ponieważ niektórym może to przeszkadzać, bo pomimo iż warstwa ta nie jest lepka czy nieprzyjemna, to jednak jest ewidentnie wyczuwalna.
Jak wspomniałam na początku, bałam się, że mnie po tej masce wysypie, a już od dłuższego czasu (od kiedy dostosowałam sobie idealną pielęgnację) nie miewałam z tym większych problemów. Okazało się jednak, że moja skóra nie zareagowała na tę maskę w żaden niepożądany sposób.
Ogólnie przyznam, że nie zauważyłam efektu oczyszczającego (choć może to właśnie kwestia odpowiedniej pielęgnacji i tego, że moja skóra nie potrzebuje się zbyt mocno oczyszczać).
Czułam jedynie delikatne ciepełko jakiś czas po użyciu maski, ale tego wieczoru miałam gorączkę, więc mogło to wcale nie być związane z maseczką ;).
Jestem jednak pod wrażeniem nawilżenia, jakie odczułam na swojej skórze.
Zazwyczaj po maseczkach w płachcie nie czuję jakiegoś super nawilżenia,
tylko bardziej odświeżenie i uspokojenie skóry, a tu naprawdę przez
kolejne 2 dni czułam, że moja skóra jest nawilżona bardziej niż zwykle, więc to już spory sukces.


Maseczka zielona - rozjaśniająca / wyrównująca koloryt.
Kolejna w mojej kolejce była maseczka rozjaśniająca i choć nie mam większych przebarwień, to bardzo lubię sięgać po takie produkty.
EFEKTY wg. producenta:
- • wygładzenie zmarszczek
- • odżywienie skóry
- • poprawa nawilżenia
- • wyrównywanie kolorytu
Zapach tej maseczki jest raczej delikatny i właściwie nie pachnie ona niczym szczególnym. To taki trochę chemiczno kosmetyczny zapach, który tuż po nałożeniu całkowicie przestaję czuć.
Ta maseczka tak samo, jak poprzednia pozostawia po użyciu delikatną warstewkę, która lekko napina skórę. Jest to jednak subtelne uczucie, nie żadne ściągnięcie, więc nie odczuwałam przymusu zmycia resztek maski z twarzy, tak jak nieraz miewałam po podobnych produktach.
Ciężko jest mi się tak naprawdę ustosunkować do niektórych obietnic producenta, ponieważ mocnych zmarszczek nie mam i nie mogłam zaobserwować ich wygładzenia.
Skóra po użyciu maski była jednak ładna, gładka i nawilżona.
Ponownie nie pojawiły się żadne niepożądane reakcje, typu wypryski i byłam zadowolona z działania.


Maseczka niebieska - nawilżająca
Tę maskę zostawiłam sobie już na sam koniec i liczyłam, iż będzie to bardzo miłe zakończenie kuracji krokodylkowej :).
EFEKTY wg producenta :
- • wygładzenie zmarszczek
- • odżywienie skóry
- • poprawa nawilżenia
- • rozświetlenie
- • poprawa jędrności i napięcia skóry
- • łagodzenie zmian trądzikowych
- • zmniejszenie rozszerzonych naczynek
Zapach tej maski jest identyczny jak zielonej wersji, czyli delikatny i ciężki do opisania.
Działanie właściwie też jest bardzo podobne, więc nie będę się zbytnio rozpisywać na ten temat, jednak muszę wspomnieć o pewnej ważnej kwestii.
Kiedy sięgnęłam po tę maskę byłam akurat po "tych kobiecych dniach" i moja skóra zaczęła lekko grymasić. Pojawiły się na niej czerwone plamki i drobne krosteczki, a ta maseczka szybciutko złagodziła mój stan i sprawiła, iż na 2 dzień miałam idealnie czyściutką buzię.
Naprawdę... sama nie wiem jak to możliwe, ale wszelkie zaczerwienione zmiany zniknęły ^^.
Można by powiedzieć, że efekt "wow" tak jak WOWcosme :D hihi



W maseczkach szczególnie podoba mi się żelowa formuła i poziom
nawilżenia esencją - producent zdecydowanie jej nie żałował. Maseczki te
świetnie przylegają do twarzy i mam wrażenie, że działały na mnie
bardziej nawilżająco, niż inne podobne produkty.
Jestem zadowolona z każdej z tych maseczek, jednak w moje potrzeby najlepiej wpisała się niebieska wersja, więc to ona została moją osobistą faworytką :).
Bardzo się cieszę, że miałam okazję wypróbować te maseczki i w przyszłości chętnie zapoznam się z innymi produktami WOWcosme.
Jestem zadowolona z każdej z tych maseczek, jednak w moje potrzeby najlepiej wpisała się niebieska wersja, więc to ona została moją osobistą faworytką :).
Bardzo się cieszę, że miałam okazję wypróbować te maseczki i w przyszłości chętnie zapoznam się z innymi produktami WOWcosme.
Znacie koreańskie maseczki w płachcie ?
Lubicie stosować tego typu zabiegi pielęgnacyjne ?
sheet mask korean products , korean cosmetics , blog kosmetyki koreańskie, blog kosmetyki azjatyckie, korean face mask, alligator face mask
Pierwszy raz widzę te maseczki, ale chętnie wypróbowałabym je na swojej buźce ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCzesto sięgam po ten rodzaj masek
OdpowiedzUsuńSuper. Takie maski to świetny wybór.
UsuńHmm nie znam tych maseczek :)
OdpowiedzUsuńSą stosunkowo nowe na naszym rynku :)
UsuńFirmy nie znam, ale opakowania są śliczne :)
OdpowiedzUsuńOj tak. Opakowania są świetne i stanowczo zachęcają do wypróbowania :)
UsuńJa średnio lubię takie maseczki.
OdpowiedzUsuńByć może nie miałaś jeszcze okazji używać takiej, która będzie odpowiednia dla Twojej skóry. Nie wszystkie takie maski mają jednakowe właściwości.
Usuńnie znam ale wygladaja ciekawie
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDla mnie nowość 😉
OdpowiedzUsuńNowość, nowość :)
UsuńO tych maseczkach czytam po raz pierwszy. Ta niebieska ciekawi mnie najbardziej, a dodam, że maseczek w płachcie jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńJa od jakiegoś czasu stosuję je bardzo często. Staram się przynajmniej jedną na tydzień zużywać :)
UsuńLubię takie maski, ta z ziołowym zapachem pewnie by mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, skoro lubisz takie dziwne zapachy :D. Dla mnie ziółka zawsze są ble :P
UsuńZachwycają mnie to nowości :) Wspaniały post!
OdpowiedzUsuńHappy New Year!
Dziękuję i wzajemnie :)
UsuńCiekawe. Prezentują się fajnie, pierwsze widzę takie☺
OdpowiedzUsuńAligatorki jeszcze nie zdążyły zawładnąć internetem ale coś czuję, że może się to w niedługim czasie zmienić :)
Usuńo wszystko po koreańsku napisane ;P coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńHihi, no tak :D. Chyba Ty jedyna potrafisz rozszyfrować co jest na nich napisane :D
Usuńnigdy nie mialam takich maseczek ale opakowania sa super
OdpowiedzUsuńOpakowania są świetne. Jak je tylko zobaczyłam, od razu zapragnęłam wypróbować :D
UsuńTa niebieska maseczka wydaję się wprost idealna dla mnie:) opakowania wyglądają pięknie:)
OdpowiedzUsuńW takim razie może warto wypróbować :)
UsuńTą niebieską z chęcią bym przygarnęła ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że większość osób zainteresowała niebieska wersja :)
UsuńMuszę w końcu wypróbować jakąś maseczkę w płacie :)
OdpowiedzUsuńTakie maseczki są bardzo fajne i wygodne w użyciu :)
UsuńKoreańskich w płachcie akurat nie testowałam.
OdpowiedzUsuńOstatnio zrobiły się dość popularne.
UsuńJeszcze ich nie widziałam :P
OdpowiedzUsuńTo już widziałaś hihi :D
UsuńMam pytanie czy ta czerwona suszarka remingtona, która kiedyś pokazywalas na blogu posiada także ciepły nawiew? Czy tylko chłodny? Jeśli posiada ciepły, to czy mogłabyś mi napisać jak to ustawić? Z góry bardzo dziękuję ;) Będę ogromnie wdzięczna ;)
OdpowiedzUsuńHej. Jasne, ona ma 3 różne temperatury, z czego tylko jedna jest zimna.
UsuńPo prostu od środka na rączce są 2 przełączniki. Jeden jest od nawiewu, a 2 od temperatury.
Aha, bo ja jak włączyłam ją wczoraj pierwszy raz, bo to mój nowy nabytek, to się zastanawiałam jak ustawić ciepły nawiew bo jak włączam przełączniki na raczce to ona sa z zimnym nawiewem jedynie aby siła nadmuchu wydaje się na jednym mocniejsza a na drugim słabsza.
UsuńHmm, no to naprawdę dziwne. Może jakiś wadliwy egzemplarz się Tobie trafił skoro temperatura się wcale nie zmienia :<. Moim zdaniem powinnaś to zgłosić, z pewnością wymienią suszarkę jeśli masz ją na gwarancji.
UsuńNiebieska, to byłoby chyba to czego potrzebuję:)
OdpowiedzUsuńW takim razie może warto spróbować :)
UsuńKuszące maseczki, chętnie je wypróbuje :)
OdpowiedzUsuń