Od razu zaznaczę, że nie będę Was zadręczać co poniedziałek pielęgnacją, to raczej jednorazowa akcja :D
Mam dla Was recenzję 3 produktów do pielęgnacji twarzy.
Jeden z nich ma miejsce w mojej łazience już od bardzo dawna, drugi czekał na swój czas od pół roku, a trzeci to zupełna nowość.
Jeśli chcecie się dowiedzieć, który z nich stał się moim hitem, zapraszam na wpis :)
Na początek, przedstawiam Wam Żel myjący do twarzy Biolaven Organic.
Ten produkt otrzymałam podczas jesiennej IV edycji Secrets of Beauty, ale musiał poczekać na swoją chwilę, gdyż miałam aktualnie zapas otwartych produktów tego typu.
W końcu się jednak doczekał i mogłam go wypróbować na własnej skórze :)
Nawilżająco-odświeżający żel do mycia twarzy,
delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę z wszelkich zabrudzeń i
makijażu. Łagodne detergenty i fizjologiczne pH gwarantują zachowanie
naturalnej bariery lipidowej, a dodatek oleju z pestek winogron zapobiega wysuszeniu. Olejek eteryczny z lawendy, symbol Prowansji, znany jest ze swoich antyseptycznych i odświeżających właściwości.
Systematyczne stosowanie pozwala cieszyć się czystą i promienną skórą.
Opis pochodzi ze strony producenta, na której możecie również zakupić żel za 16,79zł - KLIK
Pomimo, iż butelka jest stosunkowo niewielka to powiem Wam, że wydajność produktu jest bardzo dobra.
Stosuję go od kilku miesięcy, średnio 4 razy w tygodniu a jeszcze mam około 1/4 butelki żelu.
Jedna pompka wystarcza bowiem spokojnie na umycie całej twarzy.
2 pompki, jeśli chcecie umyć również dekolt.
Konsystencja produktu jest żelowa, ale to taki raczej rzadszy żel.
W tym wypadku jest to zaleta, bo dzięki temu łatwo się go rozprowadza na skórze.
Zapach jest lawendowo winogronowy.
Kiedyś już opisywałam Wam żel do ciała z tej linii i wspominałam o zapachu- klik
Podobnie jak wtedy, zapach początkowo bardzo mi się podobał, ale z czasem zaczynam czuć bardziej lawendę i jakieś zioła.
Wtedy myślałam, że to kwestia temperatury, ale teraz sądzę, że ten zapach zwyczajnie mi się "przejada" i pod koniec opakowania coś zaczyna mnie w nim drażnić.
Jeśli chodzi o działanie, to żel świetnie zmywa makijaż.
Radzi sobie nawet z moimi brwiami, malowanymi wodoodporną pomadą.
Żeby recenzja była pełna, przetestowałam go również do demakijażu oczu, jednak w tym wypadku nie polecam, ponieważ piecze.
Producent jednak nic nie wspomina o demakijażu oczu, więc to był taki bardziej test w ciemno, którego nie radzę powtarzać ;)
(Jeśli chcecie zmywać oczy produktem myjącym do twarzy, to polecam olejek z Resibo o którym pisałam Wam jakiś czas temu - klik )
Skóra po umyciu tym żelem, jest naprawdę czysta.
Jeśli mieliście kiedyś uczucie, że skóra aż skrzypi bo jest tak mocno oczyszczona, to takie właśnie uczucie daje ten żel.
Na moją cerę działa on fajnie i nie pojawiają mi się po nim żadne wypryski.
Mam jednak wrażenie, że przy dłuższym stosowaniu moja skóra jest lekko wysuszona a po samym użyciu ściągnięta, więc szybciutko nakładam krem nawilżający aby zniwelować to uczucie.
Dodam, że na pochwałę zasługuje prosty i całkiem naturalny skład, który prezentuje się tak :
Aqua, Lauryl Glucoside*, Glycerin*, Cocamidopropyl Betaine*, Vitis Vinifera Seed Oil*, Panthenol, Lactic Acid*, Sodium Benzoate, Lavandula Angustifolia Oil*, Parfum.
*gwiazdką oznaczone są składniki pochodzenia naturalnego
Żel ten lubię stosować w chwilach, gdy moja skóra ma "focha" i pojawiają się na niej wypryski ;p
Wtedy produkt świetnie to wszystko koi i sprawia, że problemy bardzo szybko znikają.
Na co dzień jednak mam wrażenie, że trochę za bardzo wysusza moją skórę pomimo, iż jest ona mieszana.
Nie stosuję go więc codziennie, ale średnio kilka razy w przeciągu tygodnia i wtedy sprawdza się fajnie.
Systematyczne stosowanie pozwala cieszyć się czystą i promienną skórą.
Opis pochodzi ze strony producenta, na której możecie również zakupić żel za 16,79zł - KLIK
Żel zamknięty jest w plastikowej butelce o pojemności 150ml, wyposażonej w pompkę ułatwiającą dozowanie produktu.
Pomimo, iż butelka jest stosunkowo niewielka to powiem Wam, że wydajność produktu jest bardzo dobra.
Stosuję go od kilku miesięcy, średnio 4 razy w tygodniu a jeszcze mam około 1/4 butelki żelu.
Jedna pompka wystarcza bowiem spokojnie na umycie całej twarzy.
2 pompki, jeśli chcecie umyć również dekolt.
Konsystencja produktu jest żelowa, ale to taki raczej rzadszy żel.
W tym wypadku jest to zaleta, bo dzięki temu łatwo się go rozprowadza na skórze.
Zapach jest lawendowo winogronowy.
Kiedyś już opisywałam Wam żel do ciała z tej linii i wspominałam o zapachu- klik
Podobnie jak wtedy, zapach początkowo bardzo mi się podobał, ale z czasem zaczynam czuć bardziej lawendę i jakieś zioła.
Wtedy myślałam, że to kwestia temperatury, ale teraz sądzę, że ten zapach zwyczajnie mi się "przejada" i pod koniec opakowania coś zaczyna mnie w nim drażnić.
Jeśli chodzi o działanie, to żel świetnie zmywa makijaż.
Radzi sobie nawet z moimi brwiami, malowanymi wodoodporną pomadą.
Żeby recenzja była pełna, przetestowałam go również do demakijażu oczu, jednak w tym wypadku nie polecam, ponieważ piecze.
Producent jednak nic nie wspomina o demakijażu oczu, więc to był taki bardziej test w ciemno, którego nie radzę powtarzać ;)
(Jeśli chcecie zmywać oczy produktem myjącym do twarzy, to polecam olejek z Resibo o którym pisałam Wam jakiś czas temu - klik )
Skóra po umyciu tym żelem, jest naprawdę czysta.
Jeśli mieliście kiedyś uczucie, że skóra aż skrzypi bo jest tak mocno oczyszczona, to takie właśnie uczucie daje ten żel.
Na moją cerę działa on fajnie i nie pojawiają mi się po nim żadne wypryski.
Mam jednak wrażenie, że przy dłuższym stosowaniu moja skóra jest lekko wysuszona a po samym użyciu ściągnięta, więc szybciutko nakładam krem nawilżający aby zniwelować to uczucie.
Dodam, że na pochwałę zasługuje prosty i całkiem naturalny skład, który prezentuje się tak :
Aqua, Lauryl Glucoside*, Glycerin*, Cocamidopropyl Betaine*, Vitis Vinifera Seed Oil*, Panthenol, Lactic Acid*, Sodium Benzoate, Lavandula Angustifolia Oil*, Parfum.
*gwiazdką oznaczone są składniki pochodzenia naturalnego
Wtedy produkt świetnie to wszystko koi i sprawia, że problemy bardzo szybko znikają.
Na co dzień jednak mam wrażenie, że trochę za bardzo wysusza moją skórę pomimo, iż jest ona mieszana.
Nie stosuję go więc codziennie, ale średnio kilka razy w przeciągu tygodnia i wtedy sprawdza się fajnie.
Drugi kosmetyk, który postanowiłam Wam dziś przedstawić to
Gly Masque - Maseczka Nawilżająca GlySkinCare
Ten akurat produkt, jest stosunkowo nowy w mojej pielęgnacji, gdyż mam go od około 2 miesięcy.
Rodzaj cery:
Wszystkie rodzaje cery. Również dla osób z cerą trądzikową.
- Zmiękcza i wygładza naskórek
- Długotrwale nawilża
- Efekt anti-aging
- Makijaż można nałożyć bezpośrednio po zmyciu maseczki
- Dobrze tolerowana przez osoby z cerą trądzikową
Opis pochodzi ze strony Diagnosis
Produkt otrzymujemy w plastikowej tubce o pojemności 50g.
Tubka jest stosunkowo miękka, więc maseczkę wygodnie się z niej wyciska.
Konsystencja maski przypomina mi nieco glinkę ale taką rzadszą, jakby lekko kremową.
Jej kolor jest szary, choć czasem mam wrażenie, że wpada w jasną zieleń.
ps. pamiętajcie aby przed użyciem dobrze wstrząsnąć tubkę, gdyż produkt się rozwarstwia i jeśli tego nie zrobicie to wypłynie najpierw wodnista część produktu.
Zapach jest bardzo delikatny, taki lekko ziemisty ? Nie wiem z czym go porównać, ale naprawdę ledwo go wyczuwam.
Działanie
Maseczkę nakładam stosunkowo cienką warstwą na skórę twarzy, pomijając okolice oczu.
Skóra wokół oczu jest delikatniejsza, dla tego osobiście wolę odczekać około 10 minut i dopiero wtedy nakładam maskę na tę okolicę.
Zmywam całość po około 15-20 minutach .
W tym czasie, maseczka trochę zasycha i może lekko popękać, jednak jeśli nałożymy ją odpowiednio cienko, nie sprawi to nam żadnego dyskomfortu.
Powiem Wam, że moja skóra potrafi reagować bardzo gwałtownie na glinki, robię się po nich cała czerwona.
W przypadku maseczki Gly Masque, nic takiego się nie dzieje.
Moja skóra, po zmyciu produktu jest bardzo przyjemnie gładka i lekko nawilżona.
Nie występuje żadne podrażnienie, czy zaczerwienienie.
Cera jest oczyszczona i matowa a pomimo iż z natury jestem bardzo blada, mam wrażenie, że jest też jakby rozjaśniona - wybielona. Powiedziałabym nawet, że maska łagodzi wszelkie podrażnienia i zmniejsza niedoskonałości.
Dodaję też zdjęcie z widocznym składem produktu :
Bardzo ją polubiłam i stosuję raz na kilka dni.
Nie bez powodu producent nazwał ją maseczką bankietową, moim zdaniem świetnie sprawdzi się przed większymi wyjściami :) Buzia jest po niej taaaka gładziutka :>
Jak najbardziej, polecam Wam ten produkt i choć cena jest stosunkowo wysoka - ok 40zł, to osobiście chętnie się na nią skuszę ponownie, kiedy wykończę aktualne opakowanie.
Ostatni produkt w dzisiejszym zestawieniu to
Złoty scrub do twarzy Organic Therapy
Ten peeling kupiłam już dawno, dawno temu.
Brałam go totalnie w ciemno i nawet nie czytałam wcześniej żadnych recenzji, więc to taki strzał na ślepo :D
Organiczny ekstrakt z migdałów odżywia skórę witaminami, minerałami i aminokwasami, głęboko nawilżając i wygładzając zmarszczki.
Polerujące cząstki złota mają unikatową kombinację właściwości: stymulują przemianę materii, regenerują i wzmacniają komórki skóry, nasycając je jednocześnie tlenem.
Scrub otrzymujemy w plastikowej tubie o pojemności 150ml.
Jego konsystencja, to coś w rodzaju żelu pod prysznic z bardzo delikatnymi drobinkami peelingującymi i maleńkimi połyskującymi okruszkami.
Drobinek ścierających jest mnóstwo, naprawdę całe mnóstwo a żel to tak bardziej na poślizg ;)
Zapach jest bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny.
Działanie
Tak jak już wspominałam, peeling ma w sobie całe mnóstwo maleńkich drobinek, które delikatnie ścierają martwy naskórek.
O ile dobrze kojarzę, to bardzo podobne uczucie miałam przy Mikrodermabrazji, trochę kojarzy mi się to też z piaskowaniem :D
Absolutnie nie jest to gruboziarnisty supermocny zdzierak, więc jeśli takiego szukacie, to od razu odradzam złoty scrub.
Jeśli jednak wolicie drobnoziarniste peelingi, to ten jest jednym z najlepszych, jakie miałam okazję stosować w swoim życiu.
Dzięki temu, że jest tak drobniutki, nie podrażnia mojej skóry.
Mogę go stosować niemal codziennie a nic złego się nie dzieje.
Skóra jest po nim świetnie oczyszczona a dodatkowo pobudzone jest mikrokrążenie, co sprzyja pobieraniu dobrych substancji na przykład z później zastosowanych kremów :)
Złote drobinki, które widać w peelingu podczas stosowania nie pozostają na skórze, spłukują się.
Powiem Wam szczerze, że kupiłam ten peeling już ok. 1,5 roku temu.
Początkowo mocno się w nim zakochałam i regularnie używałam, później schowałam go do szafki, gdyż zaczęłam testować inne tego typu produkty.
Po jakimś czasie jednak wyjęłam go ponownie i znów się zakochałam <3
Peeling jest mega wydajny.
Pomimo iż spory czas przestał w szafce, to jednak przez kilka miesięcy był w niemal ciągłym użytkowaniu a dopiero teraz zbliża się jego denko i będę musiała kupić nową tubkę.
Skład:
Aqua with infusions of: Organic prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Organic Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Lauryl Glucoside, Acrylates Copolymer, Polyethylene, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid, Mica, Titanium Dioxide, Silica, Sodium Hydroxide.
Nawet jeśli u kogoś się nie sprawdzi, to za taką kwotę warto zaryzykować.
Być może, wy również polubicie go tak bardzo jak ja :)
Podsumowanie Końcowe
Jak widzicie, wszystkie 3 produkty Wam polecam, jednak żel Biolaven po pewnym czasie zaczął mnie drażnić swoim zapachem i lekko wysusza skórę. Uważam więc, że jest fajny dla osób z problemami skórnymi, ale nie koniecznie do stosowania na co dzień. Obawiam się też, że mógłby nadmiernie wysuszyć suchą skórę. Polecałabym go raczej do cery tłustej i mieszanej.
Peeling jest moim zdecydowanym hitem, uwielbiam go od dawna i to się już chyba nie zmieni ;)
Organic Therapy to idealny, drobnoziarnisty scrub.
Maseczka Gly Masque również okazała się być świetnym produktem i uważam, że warto rozważyć jej zakup.
Przy mojej cerze sprawdza się idealnie i co najważniejsze, ani trochę mnie nie podrażnia, co zdarzało się już podobnym produktom.
Mieliście już okazję stosować któryś z przedstawionych dziś produktów ?
Coś Was szczególnie zaciekawiło ?
pielęgnacja twarzy. maseczka bankietowa GlySkinCare Diagnosis, Rosyjski peeling drobnoziarnisty złoty scrub , lawendowo winogronowy żel do twrazy Biolaven
zaciekawiłaś mnie tą maseczką
OdpowiedzUsuń:) Bo to ciekawy produkt
UsuńZnam żel biolaven, jednak się z nim nie polubiłam. Lubię zapach lawendy jednak nie w tym wykonaniu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie u mnie jest podobnie z tym zapachem. O ile początkowo jest nawet fajny, taki odświeżający, to po dłuższym czasie ta lawenda robi się mocno męcząca. Ogólnie sam żel jest jednak ok. Odpowiada mojej cerze.
Usuńnie znam żadnego z tych produktów ;) najbardziej ciekawi mnie ta maseczka nawilżająca :)
OdpowiedzUsuńMaseczka jest naprawdę fajna :)
UsuńJa miałam Złoty scrub do twarzy Organic Therapy , byłam z niego bardzo zadowolona. Ale coś wątpiłam by w składzie było faktycznie złoto ( przy tej cenie to podejrzane)
OdpowiedzUsuńOj co do złota to i ja wątpię :D
UsuńAle co tam, ważniejsze dla mnie jest działanie a to złotko to może być nawet brokat skoro się sprawdza ;)
Mnie kosmetyki Biolaven rozczarowały ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale ja też nie zapałałam do nich jakąś wielką miłością. Mogą być, bo dobrze na mnie działają, ale jakoś nie mam tak, żebym koniecznie chciała kupić ponownie. Szczególnie, że ten zapach mnie trochę drażni.
UsuńUwielbiam Organic Therapy - mają genialne pianki do oczyszczania buzi :)
OdpowiedzUsuńO widzisz. Fajnie wiedzieć, jak będę uzupełniała zapas peelingu to chętnie kupię też piankę :)
Usuńnie znam nic, ale maseczka i żel wydają się ciekawe :)
OdpowiedzUsuńMaseczka fajna a żel, to już zależy od indywidualnych upodobań i potrzeb.
UsuńDla mnie jest ok, ale bez szału.
u mnie żel z Biolaven słabo się sprawdzał, ma lejącą się konsystencję, nie tak jak żel :/
OdpowiedzUsuńTo prawda, żel jest stosunkowo rzadki, ale mnie akurat to nie przeszkadza.
UsuńGorzej z zapachem.
Nie znam żadnego, ale maska fajna :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKuszą mnie okropnie kosmetyki GlySkinCare :)
OdpowiedzUsuńJa już się zdążyłam przekonać, że są fajne jakościowo.
UsuńNa pewno będę chciała wypróbować ich więcej w przyszłości :)
Znam jedynie żel Biolaven i mam podobne zdanie :) Mnie co prawda nie wysuszał, ale szału nie ma, a zapach robi się po jakimś czasie męczący. Staram się też wykończyć żel pod prysznic z tej serii, ale opornie mi idzie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten zapach mnie też męczy :< Żel pod prysznic akurat zużyłam dość szybko i nie zdążył mnie tak zmęczyć jak żel do twarzy :D
UsuńZ całej trójki peeling wydaje się być dla mnie najciekawszy :-) czytałam już kilka dobrych recenzji na temat produktów tej marki i z przyjemnością je kiedyś wypróbuję.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja się kompletnie nie spodziewałam, że taki tanioszek okaże się tak bardzo fajny :>
Usuń@Marzena, złoto w opiłkach wcale nie jest drogim półproduktem, bo to zazwyczaj jest odpad z masowej produkcji :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, ja też o tym nie wiedziałam. Chyba muszę zgłębić temat :>
UsuńBardzo zainteresował mnie ten żel:) A ja akurat kupiłam z Rossmanna, musisz poczekać w kolejce;p
OdpowiedzUsuńMój blog ♥ Serdecznie zapraszam !
Jakiś czas temu wygrałam cały zestaw kosmetyków Biolaven i miałam w planie podporządkować swoją pielęgnację właśnie tym produktom, jednak po dłuższym czasie miałam dosyć tego wszędobylskiego zapachu, który według mnie przekształca się w aromat słodkich, pudrowych cukierków!
OdpowiedzUsuńA co do drugiego produktu, to bardzo mnie zaciekawił! Pierwszy raz słyszę określenie "maseczka bankietowa" :)
To widzę, że nie tylko mnie ten zapach zaczął przeszkadzać po pewnym czasie :D
UsuńTyle, że dla mnie to absolutnie nie są cukierki :P
Też wcześniej nie słyszałam takiego określenia, ale według mnie jest w tym wypadku jak najbardziej trafne :)
ciekawią mnie produkty biolaven :)
OdpowiedzUsuńJeśli Twoja skóra lubi płatać psikusy, to być może byś się z nimi polubiła :)
Usuńwszystkie trzy kosmetyki bardzo mnie zainteresowały, a najbardziej chyba żel myjący :) może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńHihi, czyli ten, który akurat mnie spodobał się najmniej z całej 3 :D
UsuńJak widać, każdy ma inny gust :)
Maseczka zaciekawiła mnie najbardziej :) Peeling jednak też na pewno wart uwagi :)
OdpowiedzUsuńOba produkty fajne i zdecydowanie warte uwagi :)
UsuńZainteresowałaś mnie tym peelingiem, wielka pojemność za niewielkie pieniądze, w dodatku działanie też dobre. Nic tylko wypróbować :D
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Pieniążki wręcz śmieszne, jak na taki produkt ^^
UsuńInteresujący peeling :P Nigdy nie używałam żadnego z tych produktów :)
OdpowiedzUsuńjustmajka.blogspot.com
Nawet bardzo interesujący. Coś fajnego, w niskiej cenie :)
UsuńKuszące produkty :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńU mnie ostatnio sporo kosmetyków do pielęgnacji twarzy wiec na chwile obecna przystopuje :)
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio też zrobiło się ich więcej, ale to dobrze, ponieważ jeszcze rok temu wcale nie zawracałam sobie głowy pielęgnacją. Wtedy wystarczał mi płyn do demakijażu ^^
UsuńŻadnego z nich nie miałam. Żel i peeling będę musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuń